Witajcie.
To mój pierwszy od bardzo dawna zwykły post blogowy poza regularnymi recenzjami.
Nie wiem, jak często będę tworzyć takie wpisy, ale zamysł jest taki, by pojawiały się w każdy poniedziałek. Nie chciałabym bowiem wrzucać dwóch różnych postów w piątki.
Jest to pewnego rodzaju ucieczka od pstów recenzenckich dla urozmaicenia bloga, a jednocześnie to przecież blog do pisania przy herbatce. Nie powinno więc wzbudzać to zbytnich zaskoczeń. W końcu nie tylko wokół książek planowałam rozwijać tą przestrzeń.
Kto by pomyślał, że ledwo zaczął się rok, a mamy już końcówkę pierwszego półrocza. I jak zaczynałam 2024 rok jeszcze mając pracę, tak od kilku miesięcy bezskutecznie trwam w poszukiwaniach nowego miejsca pracy. Jak to możliwe, spyta pewnie kilkoro z was.
Ano tak, że z końcem stycznia pożegnałam się z miejscem, w którym spędziłam ponad 1,5 roku. Nie będę podawać nazwy firmy, ale dodam, że była to praca w korporacji przy procesach związanych z imigracją. Myślę, że tyle powinno wystarczyć. Czułam się dobrze w tym, co robiłam, ale zmiany wewnątrz firmy i brak pracy spowodowały, że nie mogłam kontynuować dalszej przygody zawodowej w tamtym miejscu. Trudno, pomyślałam wtedy z nadzieją, że w niedługim czasie uda mi się znaleźć coś innego.
Okazało się to jednak trudniejsze, niż myślałam. Nie mam już 20 lat, kiedy znalezienie pracy wydawało się znacznie łatwiejsze. Czasy się zmieniły, inflacja poszubowała w górę znacznie szybciej niż minimalne wynagrodzenie a i moja metryka nie oszukuje. I muszę przyznać, że z kolejnymi tygodniami bez pracy człowiek może łatwo ześlizgnąć się w kierunku depresyjnych stanów. Oszukiwałabym się, gdybym stwierdziła, że mnie to ominęło.
Nie oznacza to wcale, że zamierzam porzucić bloga i recenzje kolejnych książek. Bynajmniej, po tych 6 miesiącach muszę przyznać, że przyzwyczaiłam się do pisania. Powrót do czytelnictwa jednak okazał się sukcesem. W międzyczasie wróciłam też do pisania własnych opowieści. Nie mam jednak pewności, czy powinnam gdzieś opublikować je dla wszystkich zainteresowanych. Demotywujący jest brak zainteresowania ze strony wydawnictw, co – nie ukrywam – często sprawia, że zastanawiam się czy moja twórczość jest faktycznie tak dobra, jak mi się początkowo wydawało.
Dlatego poza zagłębianiem się w książkach, żeby czymkolwiek zająć ręce w przerwach miedzy aplikowaniem na kolejne oferty pracy robię na drutach. Uspokaja mnie to, kiedy nie mam co zrobić z rękami. I nawet teraz, latem, kiedy temperatury dochodzą w słońcu do 40 stopni Celsjusza, przygotowuję się do robienia swetrów, które jak znalazł przydadzą się na nieunikniony chłodniejszy okres jesieni i zimy. Pór roku, które nadejdą szybciej niż zdążę się zorientować. Nawet jeśli wiem, że zapasy wełny, które mam, kiedyś się skończą.
A wtedy będę musiała znaleźć sobie jakieś inne zajęcie. Albo z powrotem wrócę do pisania lub zagłębię się jeszcze bardziej w czytaniu. Bo pomimo pięknej pogody na zewnątrz, mam wrażenie, że chandra dopadła mnie bez względu na to, jak jest ładnie. To chyba nie jest zależne od pory roku.
Jeśli jednak należycie do osób, które poza czytaniem lubią muzykę, może zainteresuje was coś TUTAJ.
Póki co, życzę wam miłego tygodnia, ciekawej lektury i przyjemnej końcówki półrocza.